niedziela, 9 czerwca 2013

Audrey Hepburn – klasa sama w sobie

Donald Spoto „Oczarowanie. Życie Audrey Hepburn”

Nigdy nie byłam zagorzałą fanką Audrey Hepburn, jedyne filmy jakie obejrzałam z jej udziałem to „Rzymskie wakacje” i „Zabawna buzia” (ten bardziej ze względu na Freda Astaire niż Audrey). Jednak zawsze miałam odczucie, że Audrey była damą. I jej biografia autorstwa Pana Spoto wydaje się to potwierdzać.
Donald Spoto pięknie opisuje życie Audrey Hepburn, podpierając się licznymi wywiadami i wspomnieniami o niej ludzi, z którymi pracowała. Książkę czyta się bardzo dobrze, pomimo przewijających się dat i wielu nazwisk, głównie ze świata filmu. Dopiero dzięki tej pozycji uzmysłowiłam sobie, że Audrey z pierwszej ręki doświadczyła wyniszczającego wpływu drugiej wojny światowej. To właśnie druga wojna światowa i spowodowane nią niedożywienie i przerwa w nauce baletu sprawiły, że Audrey musiała porzucić marzenie o tańcu. Odnalazła jednak inną drogę – aktorstwo. I chyba śmiało można powiedzieć, że stała się swego rodzaju ikoną elegancji, skromności, czaru i powabu. Obraz wyłaniający się z biografii to skromna, ciepła osoba, która pomimo zdobycia sławy nadal pozostała sobą. 

Najbardziej interesujące dla mnie były ostatnie rozdziały, gdzie widzimy jej świadomą decyzję o wycofaniu się z aktorstwa, ponieważ kierunek, który obrało kino jej nie odpowiadał. I oczywiście jej wkład w działalność UNICEF'u... Był to jej sposób na to, by dać dzieciom coś od siebie. Jej pasja nie przeszła niezauważona. Mimo jej niechęci (tremy?) do występów publicznych, gdy chodziło o sprawy UNICEF'u nic nie mogło jej powstrzymać, aby nie wystąpić gdziekolwiek była potrzebna. Mimo, że odsunęła się od aktorstwa, jej życie, zwłaszcza po zaangażowaniu się w sprawy UNICEF'u,nie zwolniło tempa. I tak pozostało aż do końca, kiedy odeszła w 1993 roku.
Gdyby nie czerwcowe wyzwanie Trojki e-pik pewnie bym szybko nie sięgnęła po tą lekturę, a naprawdę warto jeśli ktoś jest zainteresowany Audrey Hepburn, lub światem filmowym tamtych czasów.


P.S. Nie macie swoją drogą wrażenia, że aktorki z tamtej 'ery' miały w sobie to nieuchwytne coś? Ten czar i elegancję, który od razu pokazuje, że mamy do czynienia z damą w pełnym tego słowa znaczeniu? Klasa, po prostu...

2 komentarze:

  1. Dzięki za piękne ukończenie wyzwania :) mam nadzieję, że w lipcu też przyłączysz się do zabawy :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki :) Mam tyle książek w kolejce, że musiałam sobie jakoś 'usystematyzować' swoje wybory czytelnicze a Twoje wyzwanie wydaje się do tego stworzone :)
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń