Anna Fryczkowska „Starsza pani wnika”
Do zakupu tej pozycji zachęciły mnie pozytywne opinie na kilku blogach. I cieszę się, że postanowiłam posłuchać mojego instynktu mówiącego ‘kup’.
Akcja dzieje się w Warszawie. Pani Halina, emerytowana mieszkanka jednego z warszawskich osiedli, mieszka razem ze swoim wnukiem Jarkiem, który nadal stara się znaleźć swoje miejsce w świecie. I to właśnie jest jednym z największych zmartwień Pani Haliny. Na dokładkę, ktoś w okolicznych blokach postanowił wymordować bezdomne koty, które razem z koleżankami, Pani Halina dokarmia. W tym samym czasie Jarek postanawia założyć agencję detektywistyczną pod wpływem impulsu. Tak wplątuje się w poszukiwania zaginionego obrazu, morderstwo, odnalezienie zaginionej starszej pani i mordercy kotów. W tym wszystkim, zza kurtyny (bez jego wiedzy) pomaga mu babcia, by zdopingować Jarka i pokazać mu, że on też może osiągnąć sukces.
Powiedzieć, że książka Pani Fryczkowskiej jest zupełnie inna od polskich kryminałów, które dotychczas czytałam to za mało. Książka jest po prostu świetna. Czyta się ją bardzo szybko, nie ma tu żadnych dłużyzn i łatwo również podąża się za tokiem wydarzeń. Nadopiekuńcza główna bohaterka jest scharakteryzowana w taki sposób, że nie można nie zapałać do niej sympatią od pierwszego spotkania, mimo, że możemy się nie zgadzać z jej podejściem do życia, czy wnuka (przepraszam ale ja sobie nie wyobrażam takiego dopieszczania starego byka z własnej emerytury). I jest coś w Pani Halinie, co przypomina mi Pannę Marple Agathy Christie. A powieści Agathy Christe należą do moich ulubionych. Więc wielkie brawa dla Pani Fryczkowskiej.
Ciekawa jestem, czy powstanie kolejna książka o przygodach Pani Haliny i Jarka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz