
Muszę przyznać, że drugie spotkanie z tą autorką było dużo bardziej udane niż poprzednie. Maeve Binchy pisze o normalnych ludziach i ich problemach, problemach, z którymi każdy z nas może spotkać na swojej drodze, a nawet zaryzykuję więcej – nie ‘może’ ale na pewno spotka. Nie ma tu niczego co w normalnym życiu nie mogło by się zdarzyć. Parę razy podczas czytania miałam łzy w oczach, ale nie było to spowodowane jakimś tragicznym zwrotem akcji, ale... no właśnie nie wiem dokładnie czym. Może kolejnym uzmysłowieniem sobie, jak czasem mało trzeba, aby naprawić nasze stosunki z najbliższymi naszemu sercu osobami?
Jednym słowem książka jest napisana bardzo prawdziwie, bez żadnych niepotrzebnych ozdobników. Po prostu prawdziwa historia, prawdziwi ludzie, realne problemy. Maeve Binchy zdecydowanie wyszła ‘z tarczą’ z naszego drugiego starcia :)
A tak mimochodem – kto zatwierdzał te okładki do polskich wydań Maeve Binchy? Przecież w większości przypadków to jakaś porażka, i zupełnie nie oddają charakteru książki. Ale to tak tylko poboczny komentarz (poniżej okładka polskiego wydania, jak dla mnie mająca za dużo wspólnego z wyglądem ala Harlequin).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz