poniedziałek, 11 lutego 2013

Wielki Brat Patrzy

Suzanne Collins „W pierścieniu ognia”

Film „Igrzyska Śmierci” tak spodobał się Ślubnemu, że w zeszłym roku przeczytał dwie pozostałe części trylogii. Postanowiłam mu zawtórować, chociaż nie czytałam tylko słuchałam audiobooka (nie ma to jak się wycwanić i mieć i wersje drukowaną i do słuchania :) )
Książka zaczyna się tam gdzie rozstaliśmy się z Katniss i Peetą. Oboje wracają do 12 Dystryktu po zwycięstwie w 74-tych Igrzyskach  Śmierci. Oboje starają się powrócić do w miarę normalnego życia. Ich warunki życia znacznie się poprawiły od czasu wygranej, przygotowywują się teraz do Tournee Zwycięzców po wszystkich dystryktach. Katniss odwiedza niespodziewany gość – Prezydent Snow. Wtedy staje się dla niej jasne, że nadal jest pionkiem w grze jaką skonstruował Snow i aby ocalić swoich najbliższych musi w nią dalej grać. W krótkim czasie do jej uszu dochodzą wieści o zamieszkach do jakich dochodzi w różnych dystryktach, a ponoć iskrą do ich wzniecenia była Katniss i jej poczynania podczas ostatnich Igrzysk. I wtedy nadchodzi niespodziewane...
„W siedemdziesiątą piątą rocznicę, dla przypomnienia buntownikom, że nawet najsilniejsi z nich nie mogą pokonać potęgi Kapitolu, trybuci obojga płci zostaną wylosowani z puli dotychczasowych zwycięzców w dystryktach"
Podoba mi się świat który stworzyła Suzanne Collins w swojej trylogii. Nie ma siły, żeby dla czytelnika, który czytał „Rok 1984” Orwell’a nie nasuwały się podobieństwa pomiędzy totalitarnym ustrojem, gdzie szeregowy obywatel dostaje do swojej wiadomości bardzo przefiltrowane przez ‘władzę’ informacje i oczekuje się od niego ślepego podporządkowania. Może to i dobrze, że podobna tematyka jest podana ‘młodemu’ czytelnikowi w bardziej dla niego przystępnej wersji? Muszę przyznać, że pierwsza część książki trochę mnie znużyła. Nie podobało mi się jak główna bohaterka zmieniła się z dziewczyny, która wie co robić, w rozlazłą płaczkę, która więcej czasu zdaje się spędzać na rozmyślaniach w stylu ‘kocha, lubi, szanuje...’ niż na konkretach. Całe szczęście w końcu zaczyna się akcja na Arenie i jest lepiej :)
Trzeba oddać Pani Annie Dereszowskiej, że bardzo dobrze oddała emocje jakie targały Katniss. Uważam, że nie można było książki przeczytać lepiej, niż zrobiła to Pani Dereszowska.
Dla mnie największym plusem całej serii i tak jest Haymitch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz