sobota, 23 listopada 2013

Kolejna wizyta w Thornie

Aneta Jadowska „Bogowie muszą być szaleni”

Fantastyka – w sumie nie za bardzo moje klimaty, ponieważ aż tak się nią nie zaczytuję. Jednak raz na jakiś czas znajdzie się autor(ka) lub seria, przyciągająca mnie jak magnes. Tak jest w przypadku Pani Anety Jadowskiej i jej serii o Dorze Wilk (znanej również, jako Jada). O pierwszym spotkaniu z tą bohaterką pisałam tutaj. Idąc za ciosem sięgnęłam po kolejną książkę o tej toruńskiej wiedźmie. A że diabelski pomiot zwany Mironem też się tam plącze, no cóż – jakoś to przeżyję :D
Akcja w „Bogowie muszą być szaleni” rozpoczyna się mniej więcej w rok po zakończeniu pierwszej części przygód Jady. Wiedźma razem ze swoimi przyjaciółmi - jej Aniołem Stróżem Joshuą i diabłem Mironem – otworzyła agencję detektywistyczną w Thornie. Do Thornu przeniosła się teraz na stałe i mieszka razem z wyżej wymienionymi w pokręconym związku-nie związku. Ale życie było by za spokojne bez przygód. Na drodze Dory pojawia się przepiękna Izabela starająca rzucić urok na naszą wiedźmę. Dlaczego? Poza tym para wampirów uratowanych rok wcześniej zaginęła, jaki związek ma to z naszymi głównymi bohaterami? Jakie plotki szerzą się w kręgu magicznych dotyczące Dory? Kto stoi za kolejną serią dziwnych zabójstw w Trójprzymierzu? Dora, Joshua i Miron będą mieć pełne ręce roboty.
Tak jak i poprzednio humor autorki zaprezentowany w tej serii bardzo mi przypadł do gustu. To jest to, co lubię. Cięte riposty, ironia, sarkazm – temu mówię trzy razy TAK. I oczywiście nie można zapominać o iskrach latających pomiędzy aniołem, wiedźmą i diabłem. Raczej się nie przyznam ile razy potrząsałam czytnikiem żeby wymusić odpowiednią 'akcję' pomiędzy bohaterami. Tylko proszę tu nie posądzać mnie o bycie niewyżytą, ale ile razy można bawić się z czytelnikiem odsuwając ciągle na później konsumpcję deseru? Zwłaszcza, że autorka całkiem nieźle operuje słowem i sytuacją, żeby podgrzać atmosferę.
Ale wracając do innych wątków książki – użyty język wydaje mi się jak najbardziej adekwatny. Kiedy trzeba to ostry, kolokwialny, dostosowany do bohaterów i sytuacji, jednak nie przesadzony. Można by się przyczepić (jak ktoś jest z tych przyczepnych), że być może za dużo to zdrobnień np. ptaszyn, kochań i słoneczek – jednak mi to nie przeszkadzało. Akcja całkiem wartka, więc książki nie chce się odłożyć nawet na chwilę. Część zarzuca autorce za duże miksowanie dziedzictwem genetycznym, jeśli chodzi o główną bohaterkę. W którą stronę nie spojrzeć, okazuje się, że jest spokrewniona z prawie każdym magicznym ludem. A jeśli nie, to zaraz znajdzie się sposób na to, aby zawrzeć jakiś pakt czy przymierze, które pozwoli jej wyjść z opresji. No cóż, może jestem naiwna, ale dla mnie fantastyka jest fantastyką i nie wymagam od książek z tej gałęzi realizmu czy za dużo logiki.
Mi się podobało. I co ważniejsze – z chęcią sięgnę po kolejną część. Książka zapewniła mi to, czego oczekiwałam – rozrywkę i oderwanie się od codzienności.
Pani Aneto – skąd wytrzasnęła Pani tak fajnego diabełka? Anioł też niczego sobie, ale to jednak Miron jest moim ulubieńcem (zawsze wolałam mniej grzecznych chłopaków).

Książka przeczytana w ramach nadrabiania Trójki e-pik - luty 2012 - fantastyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz