Katarzyna Michalak „Sklepik z niespodzianką. Bogusia”
Od razu przyznam, że książka do mnie trafiła specjalnie ze względu na nadrabianie kwietniowej Trójki e-pik (książka z motywem kulinarnym), ponieważ nie mogłam znaleźć żadnej książki w swoich zasobach, która by wpasowała się w tę kategorię. A ponieważ moje niedawne spotkanie z twórczością autorki uznałam za udane, postanowiłam pójść za ciosem.
Książka jest pierwszą częścią serii 'Z kokardką' opisującej losy mieszkańców miasteczka Pogodna, usytuowanego gdzieś na Pomorzu. Główną bohaterką pierwszej części jest Bogusia Leszczyńska. W podróży powrotnej z Holandii, po rocznej nieobecności, wraca okrężną drogą (ach te przekierowania samolotów) do Warszawy. Chce znaleźć swoje miejsce na tym świecie, w czym mają pomóc jej skrupulatnie odkładane oszczędności. Może malutka kwiaciarnia w jej rodzinnym mieście? Jednak Opatrzność, Los lub jakkolwiek inaczej chcecie nazwać to zrządzenie losu, kieruje kroki Bogusi do Pogodnej. I nasza bohaterka z miejsca się zakochuje. Jednak nie w wyimaginowanym wizerunku Tego Jedynego (który swoją drogą również posiada w sercu) a w miasteczku i w małym domku na którym widnieje napis 'do wynajęcia'. I tak pod wpływem spontanicznej decyzji ona i jej Sklepik z niespodzianką stają się częścią Pogodnej. Bardzo szybko nawiązuje przyjaźń z trzema mieszkankami: Adelą, Lidką i Stasią. To właśnie u Bogusi najczęściej się spotykają przy serwowanych przez właścicielkę słodkościach.
Jest to opowieść o przyjaźni, o codziennych problemach tych większych i mniejszych jak i zwycięstwach nad nimi. I tak jak niektórzy zarzucają, może czasami jest za bardzo optymistycznie, pieniądze na wszystkie zamysły Bogusi się znajdują, jakby posiadała wór z pieniędzmi bez dna - ale wiecie co? - dobrze się to czyta. Tak jak czasem odbieram pewne książki jak jakiś ciężar na klatce piersiowej, tak tutaj ten ciężar zupełnie znikł, a ja zanurzyłam się w kąpieli z dodatkiem mikstury 'feel good'. Fakt, są w książce momenty kiedy nie sposób się nie smucić, ale generalnie cały wydźwięk jest optymistyczny. Nie będę pisać, że wielka głębia czai się w tej lekturze, ale jeżeli ktoś szuka książki która wprowadzi go w dobry nastrój i ma wieczór lub dwa to zachęcam do przeczytania. Chociaż (nie posądzać mnie tu o seksizm!) wydaje mi się, że lektura jest skierowana bardziej do czytelniczek niż czytelników.
No i do tego znajdziemy parę przepisów na słodkości! Są one tak opisane, że nic tylko po prostu należy zakasać rękawy i skierować swoje kroki do kuchni. I żadnych wymówek dietowych!
Jeszcze tylko dodam, że książka kończy się w taki sposób, że po prostu muszę sięgnąć po kolejną część, bo inaczej ciekawość mnie zeżre od środka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz