Éric-Emmanuel Schmitt „Intrygantki”
Najpierw chciałabym się przyznać do tego, że do zakupy książki namówił mnie opis znajdujący się na każdej z księgarni internetowych. Bo jak tu się nie oprzeć...:
„(..)Pięć kobiet pałających żądzą zemsty zastawia pułapkę na mężczyznę, który dawno temu złamał każdej z nich serce. Jednak kiedy zwabiony podstępem Don Juan wpada w ich sidła, cały misterny plan wali się w gruzy. Okazuje się, że mimo upływu lat uwodzicielskie słowa Don Juana nie straciły nic ze swojej zniewalającej mocy. (...)”
Jednak jeśli czytelnik oczekuje, że cały utwór będzie traktował tylko o tytułowych i opisanych powyżej Intrygantkach – może się z lekka zawieść.
Książka złożona jest z czterech mini utworów dramatycznych(*):„Noc w Valognes”, „Gość”, „Knebel” i „Szatańska filozofia”.
„Noc w Valognes” traktuje o tytułowych Intrygantach, więc spotykamy tu ofiary Don Juana, które poddają go swoistemu osądowi.
„Gość” przenosi nas do mieszkania doktora Freud’a podczas wieczoru kiedy córka Freud’a zostaje zabrana przez Gestapo na przesłuchanie. Doktora odwiedza nieznajomy i oboje wdają się w dyskusję na temat Boga, życia i innych tematów obracających się wokół ludzkiej egzystencji.
„Knebel” to monolog traktujący o miłości nie akceptowanej, jednak wiernej aż do końca (może nawet poza to co widzimy jako koniec?)
„Szatańska filozofia” to zabawna (w moich oczach) opowieść o Szatanie, który wpada w depresję bo wszystkie sposoby sprowadzenia ludzi na złą drogę wydają mu się wtórne i nie wystarczające aby podnieść statystyki grzechu. Jego pomocnicy starają się wpaść na nowe pomysły, które 'rozchmurzą' Złego.
Z wszystkich czterech utworów najbardziej mi się podobał „Gość” i „Knebel” (który mnie wzruszył jak i skłonił do swego rodzaju refleksji).
Najsłabszym - według mnie - „Noc w Valognes”. Mimo, że autor zaskakuje czytelnika i kreśli zupełnie inną postać Don Juana, niż ta do której jesteśmy przyzwyczajeni, nie było to dla mnie wystarczające. Poza tym sam język utworu jak na mój gust został za bardzo uwspółcześniony.
Do „Intrygantek” podchodziłam z dużymi oczekiwaniami. Po lekturze „Oskara i Pani Róży” barierka dla Pana Schmitt'a została ustawiona wysoko. Niestety tak wysoko, że „Intrygantki” jej nie sięgnęły.
*tak tak wiem,że to nie jest super hiper wypasione słownictwo jakiego powinno się używać podczas opisywania książek, ale skoro to moja opinia i dzięki Bogu mamy coś co nazywa się wolnością słowa pozwalam sobie na używanie takich słów jakie mi odpowiadają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz