sobota, 27 lipca 2013

Retro kryminał


Rhys Bowen „Murphy’s Law” („Prawo panny Murphy”)

Być może jeszcze tego nie widać na moim blogu, ale uwielbiam kryminały. Niedościgioną jak na razie dla mnie królową tego gatunku pozostaje Agatha Christie. Jednak nie znaczy to, że nie lubię odkrywać nowych autorów, a cieszę się ogromnie kiedy znajdę wśród zalewu kryminałów taką perełkę jak „Murphy’s Law” autorstwa Rhys Bowen.
Ten tytuł zainteresował mnie z powodu wydania polskiego tłumaczenia książki. Jakoś tak rzucał mi się strasznie ten tytuł w oczy praktycznie w każdej księgarni internetowej. Jednak postawiłam sięgnąć po oryginalne wydanie.
Akcja książki osadzona jest w roku 1901. Główna bohaterka – Molly Murphy – jest Irlandką pochodzącą z Ballykillin. To właśnie w swojej wiosce wpada w pewne tarapaty z których jedynym wyjściem jest ucieczka. Swoje kroki kieruje do Liverpoolu. Jednak jej losy toczą się inaczej niż to sobie wyobraziła, ponieważ zamiast zostać w Wielkiej Brytanii wyrusza do Nowego Jorku z fałszywym nazwiskiem  i dwójką dzieci. A to dopiero początek niespodzianek jakich Molly powinna się spodziewać. Wkrótce zostaje jedną z głównych podejrzanych w sprawie morderstwa. Będzie musiała zakasać swoje rękawy i sama zabrać się do tropienia przestępcy, ponieważ wydaje jej się że zrobi to lepiej od policji. No cóż, mi zawsze powtarzano 'jeśli coś ma być zrobione dobrze zrób to sam/a'.
Dlaczego sądzę, że w moje ręce wpadła perełka? Bo głównej bohaterki po prostu nie mogłam nie pokochać. Niewyparzony język, nieustępliwość, inteligencja i burza rudych włosów – oto cała Molly.I tak, wiem, że można zarzucić, że pewne zachowania czy jej przemyślenia są z lekka naiwne, ale mi to zupełnie nie przeszkadzało aby zapałać do niej wielką sympatią. Dzięki niej nie raz i nie dwa uśmiech zagościł na mojej twarzy. Świetnie i szybko mi się czytało, tylko za krótko :) Na plus trzeba zaliczyć również tak świetne osadzenie książki w realiach początków XX wieku. Wydaja mi się, że każdy kto przeczyta tą książkę będzie bez trudu mógł sobie wyobrazić jak wyglądał Nowy Jork w roku 1901 oraz trudy przeprawy z Europy do Ameryki jeśli nie posiadało się odpowiedniego statusu społecznego. 
Podsumowując spędziłam w towarzystwie panny Murphy może dwa wieczory i na pewno czułam się tym spotkaniem usatysfakcjonowana. Na pewno sięgnę po kontynuację aby zobaczyć w jakie kolejne tarapaty wpadnie Molly.
Książka przeczytana została w ramach 'nadrabiania' kwietniowej Trójki e-pik - - kryminał pisany kobiecą ręką.

Czasem zastanawiam się co takiego jest w tych kryminałach czy serialach retro, że nigdy mi nie jest ich za dużo...

2 komentarze:

  1. w ogóle o tej książce nie słyszałam, ale po Twoim wpisie nie moge jej nie przeczytać. Zobaczę, może jest u mnie w bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  2. Spróbuj. Nie jest to literatura wysokich lotów, ale przyjemna i z humorem. Poza tym jak możesz odwrócić się od książki traktującej o irlandzkiej emigrantce? ;)

    OdpowiedzUsuń