sobota, 10 sierpnia 2013

Znowu zbiorówka :)

Tak to już jest, że jak nie przeleję swoich myśli na wirtualny papier zaraz po skończeniu książki to mija sporo czasu zanim się do tego zabiorę. Dlatego dzisiaj będzie o dwóch książkach.

Karen Doornebos
Dama w opałach” 

Na pierwszy ogień idzie „Dama…” według chronologii czytania. Co takiego zaproponowała nam Pani Doornebos w swojej książce?
Powiedzmy, że jest to wersja Kawalera do wzięcia osadzona w realiach czasów Jane Austen. Główna bohaterka, Chloe, nie do końca zdając sobie sprawę na co się pisze, kierowana miłością do książek Jane Austen i jej czasów oraz motywem finansowym zostaje jedną z uczestniczek tego reality show. Do wygrania jest ładna sumka pieniędzy jak i serce kawalera, pana na włościach – Sebastiana. Jednak równie interesujący jak Sebastian jest jego brat – Henry.
Cóż, być może za dużo ostatnimi czasy czytałam 'lekkich' lektur i mi się już przejadły, bo „Dama w opałach
mnie nie porwała. Tak, czyta się całkiem szybko i można nawet w paru miejscach się uśmiechnąć jak i dowiedzieć się kilku interesujących faktów z czasów regencji jednak wszystko to nie zrekompensowało mi odczucia, że książka należy do typu przeczytaj-zapomnij. Zabrakło mi w niej tego czegoś co sprawia, że lektura na dłużej zagości w mojej świadomości. Ot takie bardzo lekkie czytadło, które można ze sobą zabrać na wakacje i po przeczytaniu zostawić na hotelowej półce bez żalu. Mimo, że takiego zakończenia lektury jakie zaserwowała autorka się nie spodziewałam, lepiej zrobiłabym czytając jakąkolwiek z książek Jane Austen niż „Damę w opałach”.

Sarah Dunant „Święte serca”


Książka Pani Dunant przenosi nas do Włoch roku 1570 do klasztoru w Ferrarze. Do klasztoru przyjęta zostaje nowicjuszka Serafina, oddana pod opiekę siostrom wbrew jej woli. Spotkał ją taki sam los jak wiele młodych kobiet ówczesnych czasów – jej rodzina nie miała wystarczająco pieniędzy na posag dla obu swych córek więc wstąpienie do klasztoru było jedynym wyjściem. Nowa siostrzyczka oddana zostaje chwilowo pod opiekę siostry Zuany – infirmerki zakonu. Kobiety bardzo powoli połączy nić sympatii, która nie pozostanie bez znaczenia i odegra rolę w kreśleniu przyszłości najnowszej nowicjuszki. A za murami klasztoru powoli zaczyna się przebąkiwać o zmianach które mogą zostać wprowadzone w Kościele po Soborze trydenckim. Czyżby siostry miały utracić swobodę, którą się cieszą w Ferrarze?
Początki mojej przygody z tą książką były trudne. Było nie było, przeczytanie jej zajęło mi aż siedem dni! Ale postanowiłam po pewnym czasie ‘wczuć się’ w atmosferę klasztorną i za każdym razem podczas czytania włączałam sobie radio z muzyką chórów gregoriańskich i naprawdę poczułam różnicę w odbiorze. Autorka przedstawia nam  codzienne życie w klasztorze w latach Renesansu, gdzie większość zakonnic nie wstąpiła ze względu na powołanie lecz konieczność. Smutne to. Kobiety po prostu musiały pogodzić się ze swoim losem i odnaleźć małe radości w każdym dniu mijającym za murami. Jak spodziewać się od takich branek Boga wielkiej religijności? Czy nie była ona jedynie podyktowana rezygnacją? Opowieść o losach Serafiny jest według mnie tylko pretekstem dla autorki aby właśnie opisać to zjawisko tak powszechne w latach Odrodzenia. Poza tym mury klasztoru nie są wolne od walki o władzę i wpływy, co również możemy odnaleźć w „Świętych sercach”.
W moich oczach książka nie jest zła, porusza ciekawą tematykę z którą zetknęłam się po raz pierwszy, jednak tak jak wspomniałam na początku miejscami czytało mi się ją trochę opornie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz