Kerstin Gier „Czerwień Rubinu”
Sama nie wiem dlaczego co chwila daję szansę współczesnym młodzieżówkom. Powinnam chyba raz na zawsze wbić sobie do głowy, że to nie jest literatura dla mnie.
„Czerwień Rubinu” to pierwsza część Trylogii Czasu. Główną bohaterką jest Gwendolyn, dziewczę liczące sobie szesnaście wiosen, które okazuje się posiadać gen umożliwiający jej przenoszenie się do przeszłości. Jako że wszyscy w rodzinie Gwen oczekiwali, że to jej kuzynka Charlotta jest posiadaczką tego rzadkiego genu, odkrycie prawdy zaskakuje każdego. A to dopiero początek niespodziewanych wydarzeń i sekretów, z którymi Gwendolyn przyjdzie się zmierzyć.
Pomysł na książkę całkiem niezły, może nie nowatorski, ale niezły. Jednak sama bohaterka strasznie mnie irytowała. Zdecydowanie wolę bohaterki dojrzalsze. Na pewno autorce należy się uznanie za staranność w opisaniu rzeczywistości lat przeszłych. Poza tym waga, jaką przyłożyła do odwzorowania strojów z minionych epok, które dla naszych podróżników w czasie szyje Madame Rossini. Gdyby tak zamienić głównych bohaterów na dojrzalszych z trochę innymi problemami to byłoby nieźle. A tak jedynie mogę zaliczyć lekturę do książek z etykietką 'może być'. Jak większość tego typu trylogii (a przynajmniej tymi, z którymi mi dane było się zmierzyć), zakończenie skonstruowane jest w taki sposób, aby skłonić czytelnika do sięgnięcia po kolejną część.
Jako, że książki odsłuchałam chciałam zwrócić uwagę, że Pani Małgorzata Lewińska świetnie odzwierciedliła głosem charakter Gwen. Ale i tak największe uznanie należy się za jej kreację Madame Rossini. Ach ten francuski akcent!
Czy sięgnę po kolejne części? Być może, ale na pewno nie w najbliższej przyszłości.
Książka przeczytana w ramach nadrabiania Trójki e-pik – marzec 2012 - powieść młodzieżowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz